wtorek, 29 listopada 2011

05.Powrót na lekcje biologii.

Siedzieliśmy tam 4 dni.Wypuścili nas dopiero po tym jak Caroline obudziła się i powiedziała,kto jej to zrobił.Kiedy okazało się,że to nikt z naszej klasy,policjanci odwieźli nas do szkoły.Trafiliśmy akurat na lekcję biologii.Tego przedmiotu nienawidziła cała nasza klasa.Może nasza niechęć do niej nie byłaby taka duża,gdyby nie nauczycielka.Niestety cała klasa miała swoje książki w szafkach,więc lekcja musiała się odbyć.Mogliśmy powiedzieć,że ich nie mamy,ale wiedzieliśmy,że nasza nauczycielka jest zdolna do wszystkiego,mogłaby przeszukać nasze szafki.Więc po prostu wzięliśmy książki i usiedliśmy w sali.Za chwilę weszła nauczycielka.
-O widzę,że szanownej części klasy zachciało się wrócić do szkoły?No dobrze,zaraz przejdziemy do lekcji tylko pójdę po dziennik-powiedziała i wyszła z klasy.I wtedy to się zaczęło.Zaczęliśmy wszyscy narzekać na naszą nauczycielkę : na to jak nas traktuje,że jest podła,zbijaliśmy się z niej też i różne takie.I wtedy właśnie do klasy weszła pani od biologii.Wszyscy zamarliśmy.
-Co,teraz już nie jest wam tak do śmiechu!?Powiem wam dzisiaj tylko tyle,że jesteście najgorszą klasą jaką kiedykolwiek uczyłam!Jesteście bardzo niewychowani i .....i......jak wy w ogóle się zachowujecie !? Denerwujecie mnie od początku roku!Już mam was dość,mimo że uczę was dopiero od miesiąca!A teraz wyjmujemy karteczki !
Nauczycielka krzyczała tak głośno,że było ją chyba słychać we wszystkich salach.Wiedziałam,że przez to,co się stało będziemy mieli przerąbane.Zaczęła od kartkówki,która sprawdzała na lekcji.Wyśmiewała się z tego,że nic nie umiemy i z tych głupot,które tam napisaliśmy.Oczywiście cała klasa dostała banie.Dalsza część lekcji to było opieprzanie nas bez powodu.Zadała nam też dużo pracy domowej.Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy szybko wzięli książki i wybiegli z klasy.Jedynym małym plusem było to,że nie było polaka i wypuścili nas do domu.To dobrze,bo przynajmniej mieliśmy trochę więcej czasu na odrobienie pracy z biologii.

04.Na komisariacie policji

-Więc wytłumaczysz mi wreszcie na jakiej podstawie mamy cię nie oskarżać o próbę morderstwa?-zapytał mnie po raz kolejny znudzony policjant-Jakoś od przeszło 10 minut mówisz ,że to nie byłaś ty....
-Bo to naprawdę nie byłam ja!-musiałam mu przerwać chociaż czułam ,że moje zaprzeczanie już nic tu nie da.
-Tak,tak,tak...Słyszałem już to wiele razy-powiedział otwierając drzwi,które prowadziły do celi,o ile tak to można było nazwać.To było dość duże pomieszczenie.Kiedy weszłam do środka zobaczyłam,że były tam same osoby z mojej klasy. Była tam tylko jedna dziewczyna: Brooke.A no i teraz ja.Wszyscy spojrzeli na mnie,po czym znowu wpatrywali się  w podłogę albo w ścianę.Usiadłam na parapecie okna.Przez okno dostrzegłam policjanta palącego papierosa.Po kilku minutach ciszy odezwał się Patrick.
-Dziękuję.-powiedział sucho.
Wszyscy spojrzeli na niego oprócz mnie.Oni nie wiedzieli o co mu chodzi,ale ja tak.
-Nie ma za co-odpowiedziałam z satysfakcją.
-Nie ciesz się tak.Ty też przecież tu jesteś-widać było,że musiał się na kimś wyżyć,a ja byłam idealną osobą.
-No ale ja nie jestem tu z powodu prowadzenia burdelu.Jak na przykład ty.
-Ale jesteś oskarżona o próbę morderstwa.To jest chyba gorsze?-powiedział Patrick.Ta rozmowa sprawiała mu dużą przyjemność, a fakt,że wszyscy się na nas patrzą,jeszcze większą.
-Dobrze wiesz,że ona,ani nikt z tu obecnych nie chciał jej zabić-powiedział David.
-Że nikt z tych obecnych tu,to możę ,ale co do niej nie mam  pewności.Do tej suki,szmaty...
Niestety nikt już nie dowiedział się co Patrick o mnie tak naprawdę myśli,ponieważ David rzucił się na niego w tamtym momencie.Patrick zaczął krzyczeć tak głośno,że przyszedł policjant.Rozdzielił ich i powiedział :
-Jeżeli nie umiecie wysiedzieć razem godziny,to nie wiem jak wytrzymacie ten pozostały czas,bo trochę tu chyba posiedzicie.
Niestety miał rację.

poniedziałek, 14 listopada 2011

03.Szok

Szłam dalej.Doszłam już do części miasta,w której stały same opuszczone domy.Nie było tam kompletnie nikogo.
-Masz zamiar iść jeszcze dalej?-zapytał David.
Ach,David.Zupełnie o nim zapomniałam.Pewnie dlatego,że przez cała drogę nic się nie odzywał.
-W sumie możemy tu posiedzieć.Jest tu dość fajnie-powiedziałam siadając na krawężniku.
-A co ci się tu tak bardzo podoba?-zapytał zaciekawiony David
-Lubię to miejsca,bo jest tu tak pusto.Chyba zacznę tu częściej przychodzić,zwłaszcza nocą.
-Z reguły  wszystkie dziewczyny unikają takich miejsc,zwłaszcza nocą-powiedział David rozglądając się wokół.
-Ja nie jestem ''wszystkie''.Najwidoczniej jestem inna-uśmiechnęłam się.To był mój pierwszy szczery uśmiech tego dnia.David też chyba to zauważył,bo również się uśmiechnął.Oparł się o drzwi domu pod którym byliśmy i .....ŁUP!W tym momencie drzwi się rozpadły i David wpadł do środka.Zaczęłam się głośno śmiać.Mój śmiech przerwał krzyk Davida.Szybko wstałam z krawężnika i weszłam do środka.W tamtym momencie przeżyłam szok.Zapewne tak samo jak David.Na podłodze w pokoju była wielka kałuża krwi.Pośrodku niej leżała Caroline.Na jej rękach było widać ślady cięć.Miałam wrażenie,że już nie żyje.Nie wiedziałam co mam zrobić.Nie lubiłam jej,to fakt ale coś trzeba było  zrobić.W tym momencie poczułam,że David coś włożył do mojej dłoni.To była jego komórka.
-Dzwoń-powiedział.Wpatrywał się pustym wzrokiem w Caroline.
-No okej......ale gdzie.
-Po karetkę i na policje.
Zadzwoniłam.Najpierw przyjechała karetka.Zaraz po niej przyjechała policja.
-Bardzo dobrze zrobiliście,że zadzwoniliście po karetkę tak szybko.Jakbyście poczekali jeszcze chwilę,ona mogłaby stracić życie-mówił policjant.-A co wy w ogóle tutaj robiliście?
-Przyszliśmy się przejść-powiedziałam-Tak po prostu.
-Hmn.....Ciekawe.A znacie może tą dziewczynę?
-Tak.Chodzimy z nią do klasy.
-O,cóż za zbieg okoliczności.A lubiliście ją?-policjant musiał zacząć coś podejrzewać.
-Nie -odpowiedziałam wprost.David nie odzywał się ani słowem.Wiedziałam,że nie lubi rozmawiać z policją.
-O,to wszystko robi się coraz bardziej ciekawe-powiedział i uśmiechnął się szyderczo-A reszta klasy?Lubiła ją?
-Raczej nie.
-A wasza klasa nie ma przypadkiem jakiegoś klasowego spotkania czy imprezki?
-Tak,można to tak nazwać-wiedziałam,że to jest dobra okazja na zemstę na Patricku.
-O a gdzie?
-W burdelu prowadzonym przez naszego kolegę z klasy.Są tam same chłopaki.Dziewczyny są w klubie niedaleko.
-Aha.W takim razie ty,ten twój kolega i reszta twojej klasy pojedzie z nami na komisariat.Musicie złożyć zeznania.
Policjant podszedł do radiowozu.
-Niezły pomysł na zemstę-powiedział David.
 -No,na co czekacie?Ruchy do radiowozu!Mamy jeszcze dużo do roboty.Musimy przecież zgarnąć i przesłuchać waszą całą klasę-krzyknął do nas policjant i zaśmiał się głośno.

czwartek, 3 listopada 2011

02.Nieoczekiwane spotkanie

Szłam z Brooke pustą ulicą.Nie odzywała się.Widać było,że nad czymś myśli.Nie chciałam jej przerywać,ale musiałam to zrobić.
-Brooke.......-zaczęłam.
-tak Amy?-powiedziała półprzytomnym głosem.Stała koło mnie,a mimo to miałam wrażenie,że myślami jest gdzieś daleko stąd.
 -A gdzie my tak właściwie idziemy ?
I to chyba było najważniejsze pytanie dzisiejszego wieczoru.Brooke stanęła gwałtownie i usiadła na krawężniku.
-Nie wiem........-powiedziała cicho.
Po tych słowach zapanowała cisza.Brooke nadal siedziała na krawężniku,a ja stałam koło niej.Nagle usłyszałam czyjś głos.
-Twoje różowe włosy pięknie wyglądają w świetle księżyca.
To nie mógł być głos Brooke.Spojrzałam na nią,a ona na mnie.Ten głos widocznie wydawał się jej tak samo znajomy jak mi.Miałyśmy rację.Stanął koło mnie.
-Nie bój się,to tylko ja-powiedział chłopak.
-Szedłeś za nami ?Od kiedy ?-spytałam go.Poczułam ulgę,że to był  tylko David.
-Od burdelu.-odparł obojętnie David.
-Ale chyba nie po to,żeby powiedzieć mi,że moje różowe włosy pięknie wyglądają w świetle księżyca?
-Tak i nie.-odpowiedział lekko zmieszany David.
-Więc po co ?-Już sama nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Chciałem ci powiedzieć,że to,że masz różowe włosy nie robi z ciebie dziwki.
-Co!?-spytałam zszokowana.
Nie rozumiałam już kompletnie niczego.O co mu tak właściwie chodzi ?Nie musiałam się nad tym długo zastanawiać.
-To ty nie wiesz?-spytał zaskoczony David.
-No najwyraźniej nie-powiedziałam zirytowana.
Brooke przyglądała się tej scenie.Najwidoczniej też nie wiedziała o co chodzi.
-No bo Patrick specjalnie cię zaprosił do tego burdelu.....No żebyś była......noo...atrakcją-wyjąkał David-Bo doszedł do wniosku ze swoimi kolegami,którzy też prowadzą ten burdel....Że ty.....Byłabyś świetna do tej roli.....I powiedział,że najczęściej...zdziry mają różowe włosy.
Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć.Byłam z Patrickiem,jak i z resztą mojej klasy,razem od podstawówki,a on teraz tak po prostu nazywa mnie zdzirą i dziwką?!
-Nie był zadowolony,że przyszłaś z Brooke-ciągnął dalej David.Tym razem się nie jąkał.Mówił swobodnie.-Ale jego koledzy powiedzieli,że ruda też się może ostatecznie nadać.
Zaczęłam iść przed siebie.
-Czekaj ale gdzie idziesz?-krzyknął David.
-Przed siebie.Idę gdzieś się przejść-odpowiedziałam.
Szłam dalej.Nagle David podbiegł do mnie.
-Pójdę z tobą-powiedział
Może to dobrze,że ze mną poszedł,mimo iż tego nie chciałam.Gdybym wtedy była sama,nie wiem jak zareagowałabym na to co później się wydarzyło.