niedziela, 26 sierpnia 2012

27.List

Jeszcze nigdy nie widziałam takiego tłoku na stołówce.To pewnie dlatego,że wyjątkowo dzisiaj podawali zjadliwe jedzenie. Stanęłam za ostatnią osobą w kolejce.Dziewczyna rozmawiała ze swoja koleżanką o nadchodzącym meczu koszykówki.
-...Zobaczymy jak tym razem poradzi sobie ta cała Bennington.Moim zdaniem miała szczęście,nic poza tym-mówiła pierwszoklasistka stojąca przede mną.-W ogóle ta laska jest jakaś dziwna.
-Dziwna?Co chcesz przez to powiedzieć?-zapytała jej towarzyszka.
Kolejka nieco się zmniejszyła.
-Zachowuje się jakoś inaczej od wszystkich...I jeszcze te jej włosy.Pewnie pomalowała je na różowo,no chcę na siebie zwrócić uwagę.
-Dla twojej informacji pomalowałam włosy na różowo,ponieważ tak mi się podoba i wcale nie chcę w ten sposób zwrócić na siebie czyjąś uwagę-wypaliłam.
Pierwszoklasistki powoli odwróciły się.Spojrzał na mnie z dość głupim wyrazem twarzy.Kucharka dała im dzisiejszą porcję jedzenia : kawałek pizzy,jabłko i butelkę soku pomarańczowego.Dziewczyny pośpiesznie zabrał swoje tacki z lunchem i odeszły jak najdalej ode mnie.
Wzięłam swoja porcję i rozejrzałam się za jakimś wolnym miejscem.Zobaczyłam Meggie machającą do mnie mnie z końca stołówki.Już szłam w jej kierunku,kiedy Michael i Jack podeszli do mnie,obrócili w zupełnie przeciwną stronę i zaczęli pchać mnie do stolika w kącie ,przy którym siedziała cała drużyna koszykarska.Usiadłam miedzy Michael'em i Jack'iem.Wszyscy siedzący przy stoliku ustalili strategię na mecz,zjedli lunch i poszli na lekcję.

                                                           *** 

Wysiadłam z autobusu i rozejrzałam się dookoła.Ostatnio rzadko bywałam w tej części miasta.Wyjęłam z kieszeni pomiętą kartkę i jeszcze raz sprawdziłam adres.Wszystko się zgadzało.
Weszłam do środka i podeszłam do recepcji.
-W czym mogę  ci pomóc panienko?-zapytała dziewczyna siedząca za ladą.
-W którym pokoju mieszka Mike Bennington?
-100,jedenaste piętro-powiedziała poprawiając gumkę na swoim końskim ogonie.-Jesteś pierwszym gościem płci przeciwnej w tym pokoju-dodała i mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
Zaśmiałam się i wsiadłam do windy.
Akademik wyglądał dość schludnie. Stanęłam przed ostatnimi drzwiami na korytarzu i spojrzałam na pozłacany numer 100.Z pokoju słychać było głośną muzykę.Zapukałam.Muzyka natychmiast przycichła i zaraz potem drzwi otworzył mi dość chudy chłopak o jasnych włosach.Zdziwiony zmierzył mnie spojrzeniem od stóp i zatrzymał się na moich oczach.Potem nerwowo zamrugał.
-Ja do Mike'a-wyjaśniłam.
Jeszcze bardziej zdziwiony chłopak zawołał w stronę pokoju :
-Mike,tu jest jakaś dziewczyna,która twierdzi,że cię zna.
Zaśmiałam się.Mike szybko podbiegł do drzwi.
-Ach,to ty-powiedział nieco zawiedziony.-Właź-dodał i zaprosił mnie do środka ruchem ręki.
Moim oczom ukazał się duży pokój,w którym stał dwa łóżka piętrowe,biurko,mały stolik,na którym postawiono laptopa oraz kanapa.Zasiadało ją trzech chłopaków.Jeden,który otworzył mi drzwi oraz Josh-najlepszy przyjaciel Mike'a.Ostatni z nich miał kasztanowe włosy i błękitne oczy.Na mój widok zakrztusił się napojem.Potem zmierzył mnie spojrzeniem.
-To jest Ted-powiedział Mike wskazując na jasnowłosego.-To Matt,a koło niego Josh,którego chyba już znasz-dodał.
Matt,chłopak o kasztanowych włosach,zepchnął siedzącego na rogu kanapy Teda.
-Siadaj-zachęcił mnie.
Powoli opadłam na miejsce koło niego.
-Więc co cię do mnie sprowadza?-zapytał Mike siadając na krześle koło biurka.Było na kółkach,więc podjechał do stolika.
Otworzyłam torbę i wyjęłam z niej podręcznik do matematyki.Szybko przekartkowałam go.Nic.Rzuciłam go na podłogę i wyjęłam kolejny,tym razem do fizyki.Znów nic.Książka wylądowała obok swojej poprzedniczki.Wydobyłam trzeci podręcznik,do chemii.Ani śladu koperty.Znów rzuciłam nim o podłogę.
Wydawało mi się,że cała czwórka studentów dziwnie się mi przygląda.Nie zwracając na to uwagi wyjęłam podręcznik do angielskiego.Bingo!
Wyjęłam kopertę i podałam ją na wyciągniętej ręce w stronę Mike'a
-Co to jest?-zapytał.
-List.Od Mamy.
-Ale...Skąd to masz?-Mike patrzył na mnie jakbym byłą duchem albo innego rodzaju zjawą.
Spojrzałam na Matt'a,Ted'a i Josh'a.Przeniosłam wzrok na ściany.Wisiały tam różne wycinki z gazet,w większości z playboya.
-Długa historia-powiedziałam obojętnie.-Tak,ja też mam taki list,ale nie czytałam go jeszcze-powiedziałam wyprzedzając jego pytanie.
Mój brat spojrzał na zegarek na ekranie laptopa.
-Umówmy się tak : dzisiaj o równej 18 przeczytamy nasze listy,dobrze?-powiedział po chwili.
Przytaknęłam głową i podniosłam się z kanapy.Poszłam w kierunku drzwi i nacisnęłam na klamkę.Odwróciłam się,rzuciłam krótkie cześć i wyszłam z pokoju numer 100.

                                                            ***

Odgarnęłam śnieg z miejsca koło drzewa.Usiadłam tam i oparłam się o pień.Rozejrzałam się po całym mieście.Ten pagórek to naprawdę niezłe miejsce na prowadzenie jakiś obserwacji,widać stąd dosłownie wszystko.
Wyjęłam z kieszeni telefon i położyłam go na kolanach.Odnalazłam list w torebce i jeszcze popatrzyłam na chwiejne pismo mojej matki.Przystawiłam kopertę pod nos i powąchałam ją.Jej zapach był dość specyficzny,jakby przesiąknięty wspomnieniami i różnymi starociami.Nic dziwnego,przecież list był przechowywany wśród albumów i innych pamiątek.
Spojrzałam na ekran telefonu.17:59.Na chwilę przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.Znów spojrzałam na telefon.18:00."Już nie ma odwrotu''-pomyślałam i otworzyłam kopertę.

Amy!

Jeżeli czytasz ten list znaczy to,że Twój ojciec uznał,
że jesteś gotowa poznać całą prawdę.
Na pewno uważasz,że nie dawałam sobie rady
z wychowaniem Ciebie i Mike'a,
więc opuściłam was i wyjechałam do Europy.
Tak przynajmniej mówił Ci Twój ojciec,czyż nie?
Steve to dobry człowiek.
Nie lubi kłamać,więc niechętnie zgodził się na mój pomysł.
Pewnie domyślasz się już,że nie wyjechałam do Europy.
Byłam chora na raka płuc i niestety mój organizm 
nie przetrwał walki z nim.
Dlaczego chciałam żeby Steve Cię okłamywał?
Wiedziałam,że przez wiadomość o mojej śmierci
mogłabyś się załamać, zwłaszcza,że byłaś w tak
młodym wieku,kiedy Cię opuściłam.
Chciałam dla Ciebie jak najlepiej.
Nie wiń za to taty czy Mike'a.
Przepraszam.Kocham Cię.Tęsknię
Twoja mama Shannon.

4 komentarze:

  1. Omo. A książki z podłogi nie łaska pozbierać ? :D Kiedy Jess może do Ciebie przylecieć ? Bo w 27 chcę ją wywalić do Ciebie... Więc znajdzie Twoja czas?

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń