Kolejna leniwa sobota.Leżałam sobie beztrosko na moim ulubionym pagórku.Nikt nie zakłócał mojego spokoju,czułam się tu dobrze.Wyjęłam z torby słuchawki i puściłam Coldplay-Paradise z mojego iphon'a.Wsłuchiwałam się dokładnie w każdy dźwięk trafiający do mojego ucha.Kiedy piosenka się skończyła ,otworzyłam oczy i już miałam wybrać kolejna piosenkę,kiedy spostrzegłam,że nie jestem tu sama.Zdjęłam słuchawki i znów przymknęłam oczy.
-Co tutaj robisz?-pytam nadal rozkoszując się tak spokojnym,teoretycznie jeszcze zimowym dniem.
-Podejrzewam,że chyba to samo co ty: korzystam ze spokoju i ładnej pogody-powiedział Chad.
-A czemu akurat tutaj?
-Sam nie wiem.Byłem po prostu ciekaw gdzie idziesz.Ładne miejsce.
-Wiem.Moje ulubione.
Wyłączyłam muzykę,a słuchawki i iphon'a schowałam do torby.Otworzyłam oczy i wlepiłam wzrok w błękitne niebo.
-Często tutaj przychodzisz?-zapytał po chwili.
-Tak.Tutaj mogę sobie wszystko na spokojnie przemyśleć,mogę na chwilę zapomnieć o problemach.To tak jakbym wyłączyła myślenie...
-Tak.Tutaj mogę sobie wszystko na spokojnie przemyśleć,mogę na chwilę zapomnieć o problemach.To tak jakbym wyłączyła myślenie...
-W takim razie może też powinienem zacząć tu częściej przychodzić.
Zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą i spojrzałam na Chada pytającym spojrzeniem.
-Skomplikowane,poza tym nie chciałbym zanudzać cię opowieścią o swojej sytuacji rodzinnej.
-Na pewno nie jest tak skomplikowana jak moja.
Tym razem Chad spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem zachęcającym mnie do opowiadania.
-Ty pierwszy-zachęciłam.
-Eh...dobra-westchnął chłopak.-Aktualnie mieszkam z moim ojcem alkoholikiem,który zamienia się w potwora,kiedy nie ma pod ręką alkoholu.Często mnie bije lub każe załatwić jakieś piwa albo coś,dlatego nie lubię przebywać w domu-Chad zerwał rosnącego obok jego nogi krokusa i włożył mi go we włosy.-Ale nie zawsze taki był.Stał się taki kiedy mama zdradziła go z kobietą.Bardzo to przeżył.Teraz nie liczy się dla niego nic oprócz wódki.
-To faktycznie niefajna sytuacja-odpowiadam wpychając sznurówkę do buta.
-A u ciebie jak to wygląda?
-Moja matka miała raka płuc,ale zginęła w wypadku razem z moim ojcem.Nie chciała bym trafiła do domu dziecka,więc poprosiła moją ciotkę o zaopiekowanie się mną.Ciotka nienawidziła,i w sumie wciąż nienawidzi,mnie i przez trafienie do jej domu miałam tylko zmarnowane dzieciństwo.No ale może o tym innym razem.
-Kiedy dowiedziałaś się,że nie jesteś jej biologiczną córką?-zapytał Chad najwyraźniej zaciekawiony całą historią.
-Niedawno.Tak samo jakiś czas temu dowiedziałam się,że mam starszego brata.
Potem milczeliśmy przez krótką chwilę.Nagle Chad wstał i rozciągnął się.
-Muszę spadać.Moje matki ciągną mnie na jakiś ślub-powiedział otrzepując spodnie.
-W sumie ja też będę się zbierać-również wstałam.
Chłopak uśmiechnął się.Odwzajemniłam jego uśmiech i razem zeszliśmy z pagórka.
***
-Co wy tu robicie?-spytałam nie kryjąc zdziwienia,kiedy zobaczyłam moja ciotkę i wujka stojących przed drzwiami mojego domu.Ale to nie było najdziwniejsze.Bardziej zszokowało mnie to,że wuj miał na sobie garnitur,a ciotka swoją najlepszą sukienkę,którą zakładała tylko na specjalne okazje.
-Miłe powitanie-zakpił wuj. Zignorowałam go.
-Za półtorej godziny mamy ślub znajomych,którzy są wyraźnie zainteresowani twoją osobą.Chcą żebyś przyszła na ich ślub,żeby mogli cię poznać-oznajmiła ciotka.
-Ubierz się w to-powiedział wujek podając mi wieszak z sukienką,którą miałam na balu po konferencji i czarne szpilki.Skrzywiłam się na ich widok.Nie lubię chodzić w butach na obcasie.Mimo wszystko uznałam,że tym razem zrobię wyjątek.
-Czyli,że mam godzinę na przygotowanie się?-spytałam odbierając ubranie z rąk wujka.
-Tak-powiedziała ciotka.
Otworzyłam drzwi i weszłam do przedpokoju.Pośpiesznie zdjęłam buty i rzuciłam je gdzieś w kąt.Trzasnęłam drzwiami nie zwracając uwagi na moich ''rodziców''stojących przed nimi i poszłam się szykować.
***
Siedziałam na ławce nad sztucznym jeziorkiem z rybkami.
-Mogę się dosiąść?-usłyszałam znajomy głos.
Spojrzałam w stronę,z której dochodził.Koło mnie stał Chad ubrany w czarny garnitur.Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem w tym samym momencie.Nigdy wcześniej nie widzieliśmy się w takich strojach.
-Jasne,siadaj-powiedziałam robiąc miejsce na ławce.
-A ty co tu robisz?-zapytał Chad uśmiechając się do mnie.
- Oscar Young wraz ze swoją,od dzisiaj już oficjalnie, żoną zainteresował się moją osobą.Słyszał,że bardzo ładnie rysuję i dobrze gram na gitarze.Chciał mnie poznać i zastanawia się nad zatrudnieniem mnie do pracy nad jego kampanią reklamową.A ty co tu robisz?
-Mówiłem już.Moje matki chciały,żebym przyszedł na ten ślub tak po prostu.
Faktycznie.Co za dziwny zbieg okoliczności.
-Może teraz opowiesz mi o swoim dzieciństwie?-zapytał patrząc na biegające niedaleko dzieci.
-Naprawdę chcesz tego słuchać?-spytałam.
-Czemu by nie?
-Moja ciotka z wujkiem nie dawali mi żadnych ograniczeń.Mogłam robić wszystko co chciałam i to dosłownie.Ta nadmierna wolność chyba trochę uderzyła mi do głowy.Ciotka z wujem w ogóle się mną nie przejmowali.Robiłam różne głupie rzeczy,żeby zwrócić na siebie uwagę.Bezskutecznie.W końcu zaprzestałam tym głupim działaniom.Potem poznałam Jack'a,Michael'a i Joe'go.Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę.Było tak do śmierci Joe'go.Samochód potrącił go na naszych oczach,gdy siedzieliśmy w nocy przy ulicy.Byłam w nim zakochana i bardzo to przeżyłam.
Spojrzałam na Chada.Milczał wpatrując się w brykające dzieci.
-No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
-Czyli?-zapytał chłopak.
-Czyli sądzę,że to wszystko,ta cała znajomość z nimi sprawiła,że teraz jestem taka,jaka jestem.
Pociągnęłam nosem.Poczułam smakowite zapachy dochodzące z domu weselnego.Chad najwyraźniej też je poczuł.
-Mhm...chyba podali obiad-powiedział.-Umieram z głodu.
-Ja tak samo.Nic nie jadłam przez cały dzień-powiedziałam.
Wstaliśmy z ławki w niemal tym samym czasie i poszliśmy w kierunku wejścia.
-Moja matka miała raka płuc,ale zginęła w wypadku razem z moim ojcem.Nie chciała bym trafiła do domu dziecka,więc poprosiła moją ciotkę o zaopiekowanie się mną.Ciotka nienawidziła,i w sumie wciąż nienawidzi,mnie i przez trafienie do jej domu miałam tylko zmarnowane dzieciństwo.No ale może o tym innym razem.
-Kiedy dowiedziałaś się,że nie jesteś jej biologiczną córką?-zapytał Chad najwyraźniej zaciekawiony całą historią.
-Niedawno.Tak samo jakiś czas temu dowiedziałam się,że mam starszego brata.
Potem milczeliśmy przez krótką chwilę.Nagle Chad wstał i rozciągnął się.
-Muszę spadać.Moje matki ciągną mnie na jakiś ślub-powiedział otrzepując spodnie.
-W sumie ja też będę się zbierać-również wstałam.
Chłopak uśmiechnął się.Odwzajemniłam jego uśmiech i razem zeszliśmy z pagórka.
***
-Co wy tu robicie?-spytałam nie kryjąc zdziwienia,kiedy zobaczyłam moja ciotkę i wujka stojących przed drzwiami mojego domu.Ale to nie było najdziwniejsze.Bardziej zszokowało mnie to,że wuj miał na sobie garnitur,a ciotka swoją najlepszą sukienkę,którą zakładała tylko na specjalne okazje.
-Miłe powitanie-zakpił wuj. Zignorowałam go.
-Za półtorej godziny mamy ślub znajomych,którzy są wyraźnie zainteresowani twoją osobą.Chcą żebyś przyszła na ich ślub,żeby mogli cię poznać-oznajmiła ciotka.
-Ubierz się w to-powiedział wujek podając mi wieszak z sukienką,którą miałam na balu po konferencji i czarne szpilki.Skrzywiłam się na ich widok.Nie lubię chodzić w butach na obcasie.Mimo wszystko uznałam,że tym razem zrobię wyjątek.
-Czyli,że mam godzinę na przygotowanie się?-spytałam odbierając ubranie z rąk wujka.
-Tak-powiedziała ciotka.
Otworzyłam drzwi i weszłam do przedpokoju.Pośpiesznie zdjęłam buty i rzuciłam je gdzieś w kąt.Trzasnęłam drzwiami nie zwracając uwagi na moich ''rodziców''stojących przed nimi i poszłam się szykować.
***
Siedziałam na ławce nad sztucznym jeziorkiem z rybkami.
-Mogę się dosiąść?-usłyszałam znajomy głos.
Spojrzałam w stronę,z której dochodził.Koło mnie stał Chad ubrany w czarny garnitur.Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem w tym samym momencie.Nigdy wcześniej nie widzieliśmy się w takich strojach.
-Jasne,siadaj-powiedziałam robiąc miejsce na ławce.
-A ty co tu robisz?-zapytał Chad uśmiechając się do mnie.
- Oscar Young wraz ze swoją,od dzisiaj już oficjalnie, żoną zainteresował się moją osobą.Słyszał,że bardzo ładnie rysuję i dobrze gram na gitarze.Chciał mnie poznać i zastanawia się nad zatrudnieniem mnie do pracy nad jego kampanią reklamową.A ty co tu robisz?
-Mówiłem już.Moje matki chciały,żebym przyszedł na ten ślub tak po prostu.
Faktycznie.Co za dziwny zbieg okoliczności.
-Może teraz opowiesz mi o swoim dzieciństwie?-zapytał patrząc na biegające niedaleko dzieci.
-Naprawdę chcesz tego słuchać?-spytałam.
-Czemu by nie?
-Moja ciotka z wujkiem nie dawali mi żadnych ograniczeń.Mogłam robić wszystko co chciałam i to dosłownie.Ta nadmierna wolność chyba trochę uderzyła mi do głowy.Ciotka z wujem w ogóle się mną nie przejmowali.Robiłam różne głupie rzeczy,żeby zwrócić na siebie uwagę.Bezskutecznie.W końcu zaprzestałam tym głupim działaniom.Potem poznałam Jack'a,Michael'a i Joe'go.Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę.Było tak do śmierci Joe'go.Samochód potrącił go na naszych oczach,gdy siedzieliśmy w nocy przy ulicy.Byłam w nim zakochana i bardzo to przeżyłam.
Spojrzałam na Chada.Milczał wpatrując się w brykające dzieci.
-No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
-Czyli?-zapytał chłopak.
-Czyli sądzę,że to wszystko,ta cała znajomość z nimi sprawiła,że teraz jestem taka,jaka jestem.
Pociągnęłam nosem.Poczułam smakowite zapachy dochodzące z domu weselnego.Chad najwyraźniej też je poczuł.
-Mhm...chyba podali obiad-powiedział.-Umieram z głodu.
-Ja tak samo.Nic nie jadłam przez cały dzień-powiedziałam.
Wstaliśmy z ławki w niemal tym samym czasie i poszliśmy w kierunku wejścia.
Super ^^
OdpowiedzUsuńJuliusz dobrze piszę, ale wkurza mnie czcionka
później zmienię :D
UsuńATAKOWAĆ ŻARCIE
OdpowiedzUsuńczcionka jest fajna.