środa, 6 czerwca 2012

19.Mecz

Rozejrzałam się po sali.Wyglądała tak jak zawsze,tylko dzisiaj na ścianach wisiały plakaty i transparenty mające na celu zagrzewać naszą drużynę.Podejrzewałam,że dzisiejszy mecz miał być meczem otwierającym sezon.Tak,sezon koszykarski rozpoczynał się dopiero w listopadzie,ponieważ pierwsze miesiące roku szkolnego zawsze były poświęcone na liczne treningi i skompletowanie składu drużyny.Dzisiaj wszystko powinno być dopięte na ostatni guzik.Najwyraźniej tak nie było.Coś musiało pójść nie tak.Musieli coś z tym zrobić,a potrzebowali w tym mnie.Tylko co to mogło być...
Wyrwałam się z rozmyśleń.Zauważyłam,że Jack i Michael nie stali już obok mnie.Gdzie oni mogli pójść!?Na szczęście nie musiałam panikować,bo Michael zaraz po mnie wrócił.
-Nie wiedziałem,że potrafisz się zgubić na sali-powiedział śmiejąc się.-Chodź-powiedział po czym złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
Puścił mnie dopiero w szatni naszej drużyny koszykarskiej.Było tu kilka szafek,podobnych do tych,które znajdowały się na szkolnych holach.Tutaj każda była podpisana nazwiskiem zawodnika.Oprócz jednej.Ściany były morelowe.W rogu pomieszczenia znajdowały się prysznice.
Pośrodku stała ławka.Dość długa ławka.Siedział na niej Chad.Nie zauważył kiedy weszliśmy do środka.Wyglądał na zdenerwowanego.Za nami nagle pojawił się Jack.Chad odwrócił się w naszą stronę,musiał usłyszeć Jacka.Chłopak spojrzał kolejno na Michaela,Jacka i na mnie.Zatrzymał na mnie wzrok na dłuższą chwilę.Źle czułam się z jego przeszywającym spojrzeniem.Chad rozchmurzył się.
-Czyli namówiliście ją?Dziękuję,uratowaliście mnie-powiedział i wyszedł z szatni.
Spojrzałam pytająco na chłopaków.
-Eeee....wszystko ci wyjaśnimy-powiedział zakłopotany Jack
-Mam taką nadzieje-powiedziałam i usiadłam na ławce.
-Więc to wszystko przez jednego z naszych zawodników...-zaczął niepewnie Jack
-Chestera-wtrącił Michael.-I tak go nie lubiłem.
-No tak,ja też...Ale nie o to chodzi.Chester jakiś czas temu naciągnął ścięgno...-Kontynuował Jack
-I nie może grać-znowu wtrącił Michael
-Stary,możesz mi nie przerywać!?-powiedział zdenerwowany Jack.Dość szybko się denerwował,tak samo jak ja.Zaśmiałam się.
-Dobra,już się zamykam-odrzekł chłopak i usiadł na ławce koło mnie.
-No więc Chester nie może grać w tym sezonie,więc nasza drużyna jest bez jednego zawodnika.Dzisiaj jest mecz otwierający sezon i głupio by było go zwalić,tym bardziej,że wygraliśmy puchar w zeszłym roku.No i w związku z tym Chad,nasz kapitan,ten ,który tu przed chwilą siedział,kojarzysz typa,miał znaleźć dobrego zawodnika,który zastąpiłby Chestera.No i Chad wybrał ciebie...
-Mnie?-nie byłam pewna,czy dobrze zrozumiałam co Jack przed chwilą powiedział.
-Tak ciebie.Zobaczył wczoraj jak z nami grasz i uznał,że jesteś niezła.
-No bo przecież jesteś-powiedział Michael-Przepraszam,musiałem się wtrącić-dodał,kiedy zobaczył,że Jack jest niezadowolony z jego ponownego wtrącenia się.
-Chad musiał dość długo przekonywać trenera,żeby przyjął cie do drużyny.Jeżeli nie zagrasz w tym meczu to będzie nasz koniec.
Do szatni przyszła duża grupka chłopaków-reszta drużyny.Kiedy mnie zobaczyli byli zdziwieni i zdenerwowani jednocześnie.Od razu zorientowali się,że ja jestem nowym zawodnikiem.Westchnęłam.
-Kiedy zaczyna się mecz?
-Za pół godziny...To znaczy,że zagrasz...?-zapytał z nadzieją Michael
-No a mam jakieś inne wyjście?
-W sumie możesz nas tu zostawić...-powiedział Jack.-Ale nie rób tego,proszę.
do szatni wszedł trener.Spojrzał na mnie i powiedział :
-No to pora zobaczyć jakie stroje w tym roku przygotowała nam nasza szkoła.
Wszyscy otworzyli swoje szafki.Ja również.W środku była niebieska koszulka,niebieskie spodnie,niebiesko-białe buty za kostkę z firmy nike.Była też tu duża,także w odcieniach niebieskiego i białego,torba oraz bejsbolówka.Z przodu koszulki znajdowała się podobizna głowy orła,natomiast z tyłu napisane wielkimi literami : Bennington i numer 15.Wyjęłam z szafki ubrania oraz buty i odwróciłam się.Zostałam szama w szatni.Widocznie chłopcy z drużyny wstydzili się przebierać ze mną w jednej szatni bardziej ode mnie.Szybko założyłam ubranie i zdjęłam buty.Prze chwilę patrzyłam się na moje żółte,błyszczące(niedawno je umyłam)martensy,po czym wrzuciłam je na dno szafki.Założyłam nowe buty do koszykówki.Rozmiar był idealny.Skierowałam się do wyjścia z szatni.Stanęłam jako ostatnia w rzędzie,w którym mieliśmy wyjść na boisko.Kiedy związywałam włosy w kitkę trener podszedł do mnie i powiedział :
-Chad powiedział,że dobrze grasz.Mam nadzieję,że się na tobie nie zawiodę.
Nogi się pode mną ugięły.Wszyscy wywierali na mnie presję,musiało mi pójść świetnie.Wzięłam głęboki wdech i wyszłam za resztą zawodników na boisko.
Przy wejściu minęliśmy cheerleaderki.Kiedy spojrzałam w ich stronę zobaczyłam Penelope i Jackie.Dziwnie się na mnie spojrzały.Nie przejmowałam się nimi.
Gra zaczęła się.Starałam się nie myśleć o wyniku,o ludziach na widowni,którzy właśnie mnie obserwowali.Starałam się grać swobodnie,tak jak zawsze.Na początku wszystko szło tak,jak powinno.Trener drużyny przeciwnej zrobił przerwę techniczną.Spojrzałam na tablicę z wynikami: przegrywaliśmy dwoma punktami,a do końca meczu zostało 10 sekund.Od tych 10 sekund zależał wynik meczu.
Znowu weszliśmy na boisko.Sędzia zagwizdał i piłka została wprowadzona do gry.Jack przejął piłkę i podał ją do Marka,który nie był zbytnio ogarnięty i zaczął biec do naszego kosza .Próbowałam go zatrzymać ,kiedy nagle podał mi piłkę.Byłam prawie pod samym koszem,wiedziałam,że nie mamy już szans na zdobycie decydujących punktów.Mimo to wycelowałam w kosz przeciwnika i rzuciłam piłkę.Chwilę potem usłyszałam aplauz na widowni i dźwięk oznajmujący koniec meczu.Jeszcze całkowicie nie doszło do mnie to,co przed chwilą się stało,a już cała drużyna dźwigała mnie na rękach.

2 komentarze:

  1. Wow. Niezłe... Chodź prawie nie możliwe, ale fajne

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostaw biednego Benningtona w spokoju </3
    Czesterze.
    Kurczę,missssssssssssssssssss polonia.
    Kocham to i adaśki opowiadanie

    OdpowiedzUsuń