W sobotę obudziłam się około 9,dość późno jak na mnie.Od razu wzięłam telefon do ręki.Zobaczyłam,że dostałam wiadomość od Brooke :'' Wpadnij dzisiaj do mnie o 14 na obiad z okazji rocznicy moich rodziców.Nie musisz przynosić prezentu, najważniejsze żebyś była''
Wiedziałam,że nic dobrego z tego nie wyniknie.Mimo to,odpisałam,że przyjdę.
Szybko zeszłam do kuchni i zjadłam śniadanie.Potem ubrałam się w jakieś pierwsze lepsze ciuchy.
Rodzice Brooke przywiązywali dużą wagę do wyglądu człowieka,więc z tego względu,że za mną nie przepadali,musiałam dobrze wyglądać. Przeszukiwałam szafę w poszukiwaniu jakiś stosownych ubrań.Nie było to łatwe,bo do mojej garderoby należały ubrania,które na pewno nie spodobałyby się rodzicom Brooke.
Była już 12:30 kiedy miałam skompletowany strój.Poszłam do łazienki i szczotką do ubrań przeczyściłam mój strój,a następnie wyprasowałam go.Umyłam włosy i szybko je wysuszyłam.Uczesałam je i spojrzałam w lustro.''Dziwne,że od zawsze mam idealnie proste włosy,w odróżnieniu od mojego życia''pomyślałam i wróciłam do pokoju.
Ubrałam się i poszłam do pokoju,w którym mieszkała Brooke.Było tu duże lustro,w którym mogłam obejrzeć całokształt.Nie wyglądałam najgorzej.Biała,zwiewna bluzka,pożyczona od Brooke,oraz czarne rurki dobrze się ze sobą komponowały.Moje różowe włosy również nie wyglądały źle z tym strojem.
Tak czy siak,nie miało to aż takiego znaczenia,rodzice Brooke nie lubili koloru moich włosów.Natomiast Brooke była w nich zakochana.Zupełnie nie wiem dlaczego.
Szybko przeczyściłam moje martensy,założyłam kurtkę,wzięłam torbę i wyszłam z domu.
Udałam się w stronę domu Brooke.Nie wiem dokładnie ile szłam,ale wiem,że musiało to trwać około 10 piosenek.Przed domem znalazłam się równo o 13:59.Szybko podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem.
Otworzyła mi mama Brooke.Zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głowy i spojrzała na zegarek.
-Hmn...Jesteś punktualnie...ciekawe...-powiedziała lekko zamyślona
-A to źle?-postarałam się,aby najmniej kpiny było słychać w moim głosie.Chyba mi się to udało.
-Wręcz przeciwnie..-odpowiedziała kobieta bacznie mi się przyglądając - Wejdź proszę.
Weszłam do środka i zdjęłam buty.Postawiłam je koło siebie dość równo,żeby mama Brooke do niczego sie nie przyczepiła.
-To są te całe martensy,tak?-zapytała mnie
-No tak-odpowiedziałam nieco zmieszana.
-W takim razie nie rozumiem dlaczego Brooke przez cały czas się nimi podnieca.Podobnie jest z twoimi włosami.Tak w ogóle dlaczego akurat różowy ?
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytanie.Na szczęście z opresji wybawił mnie głos starszej pani dobiegający z jadalni :
-Ktoś przyszedł?Przecież na nikogo nie czekaliśmy...
-Babciu,przecież mówiłam,że ma przyjść jeszcze moja przyjaciółka -tym razem usłyszałam głos Brooke.
Poszłam za mamą Brooke do jadalni i...
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom-przy stole oprócz Brooke i jej taty siedziała jeszcze starsza pani,którą spotkałam w autobusie.
''Może już mnie nie pamięta?Starsze osoby mają słabą pamięć''-myślałam-''Och,Amy,kogo ty oszukujesz,przecież na pewno skojarzy cię przez włosy.''Wtedy po raz pierwszy żałowałam,że są różowe.
Usiadłam na miejscu wskazanym przez tatę Brooke i czekałam na rozwój sytuacji.
-Babciu,to jest moja przyjaciółka Amy-w końcu Brooke zabrała głos.
-My już się poznałyśmy.Może i nie w najmilszych okolicznościach,ale ja o tobie nie zapomniałam-powiedziała babcia Brooke.- Moja Brooke dużo mi o Tobie opowiadała,ale to jednak nie to samo,jak usłyszenie tego wszystkiego od Ciebie.Poza tym zaciekawiło mnie to,co powiedziałaś w autobusie.
Rozejrzałam sie nerwowo po pokoju.Miałam im tak po prostu opowiedzieć to wszystko?
-Nie krępuj się Amy,my tez z chęcią posłuchamy-dodał ojciec Brooke.
''Dasz radę.Zbyt długo przed tym uciekałaś.Musisz stawić temu czoło.''-takie myśli krążyły mi po głowie
-A co dokładniej chcecie państwo usłyszeć?-zapytałam.
-Zacznij może od początku.Od swojego dzieciństwa-powiedziała babcia Brooke.Widać było,że naprawdę jest zainteresowana moją osobą.
-Dobrze-powiedziałam.-Wychowywałam się,jeżeli tak to można nazwać, w domu,w którym mieszkałam z osobami,których jeszcze do niedawna nazywałam rodzicami.Oni mnie nienawidzili,ponieważ zniszczyłam ich karierę zawodową.Nie potrafili nawet udawać,że mnie kochają.Cały czas byłam zdana wyłącznie na siebie.Moi ''rodzice'' na wszystko mi pozwalali: mogłam wychodzić gdzie chciałam,z kim chciałam,o której chciałam,mogłam robić po prostu wszystko.Doskonale pamiętam,że wszyscy z moich kolegów i koleżanek z klasy zazdrościło mi tego.A ja ? Ja miałam po prostu tego dość,chciałam w jakikolwiek sposób zwrócić na siebie uwagę.Chciałam,żeby chociaż przez chwilę się mną zainteresowali.Wtedy zaczęłam robić graffiti w miejscach publicznych,nie obeszło też bez problemów z policją.Ale oni nie zwracali na to uwagi,nie zwracali uwagi na mnie.Uznałam wtedy,że to wszystko jest bezcelowe i zaprzestałam podobnym akcjom-wszyscy znajdujący się w tym domu przysłuchiwali mi się teraz z zaciekawieniem.-Około dwunastego roku życia poznałam kilku chłopaków : Jack'a,Michael'a i Joe'go.Świetnie się z nimi dogadywałam,więc zaczęłam spoędzać z nimi każdą wolną chwilę.Nie spotykałam się z moimi znajomymi z klasy,nawet z nimi nie rozmawiałam.Odizolowałam się od nich.Z resztą Brooke pewnie świetnie pamięta tamten okres czasu-spojrzałam na Brooke,która zmieszana opuściła głowę.-Z nimi czułam się świetnie.Robiliśmy rożne głupie,szalone rzeczy,zaczynając od wspólnej grze w kosza kończąc na braniu jakiś prochów,o których działaniu nic nie wiedzieliśmy, i uciekaniu przed policją.Niestety to wszystko skończyło się dość drastycznie : kiedy siedzieliśmy w środku nocy na ulicy doszło do wypadku samochodowego.Trójce z nas udało się uciec,ale niestety Joe' został potrącony przez auto.Następnego dnia zginął w szpitalu.To wydarzenie wstrząsnęło nami.Obwinialiśmy się za to,co się stało.Tak samo rodzice Joe'go znienawidzili nas.przestaliśmy wtedy się spotykać,ponieważ uznałam,że tak będzie lepiej i,że muszę wszystko sobie poukładać.Przez dwa tygodnie od tego zdarzenia nie mogłam spać.Byłam załamana : na moich oczach zginęła osoba,którą kochałam.Zostałam wtedy kompletnie sama.Jednak jakoś sobie poradziłam.Przez pół roku nie było dnia,żebym o tym nie myślała.To wszystko niszczyło mnie od środka,ale przed wszystkimi udawałam,że jest dobrze.Tamten okres w moim życiu nauczył mnie,że nie warto przywiązywać się do ludzi i najlepiej być zdanym tylko na siebie.Tamte wydarzenia bardzo mnie zmieniły.Jakiś czas temu dowiedziałam się,że moi rodzice zginęli w wypadku i byłam wychowywana przez wujka i ciotkę,którzy po prostu mają mnie dość.A no i dowiedziałam się,że mam starszego brata.To byłoby na tyle.
Kiedy skończyłam opowiadać dalsze rozmowy jakoś niespecjalnie się kleiły.Obiad zjedliśmy w jakiejś dziwnej,sztucznej atmosferze.
Po obiedzie poszłam do domu.Brooke postanowiła mnie odprowadzić.Nie odzywałyśmy się do siebie przez cała drogę.Dopiero kiedy byłyśmy w połowie drogi Brooke powiedziała :
-Nie wierzę w to co opowiedziałaś w domu.Przecież ty zawsze miałaś takie idealne życie,nie wiem po co teraz oszukiwałaś moją rodzinę.
Zatrzymałam się i spojrzałam na Brooke.
-Dlaczego przez te wszystkie lata wierzyłaś w moje kłamstwa,a nie chcesz uwierzyć w prawdę?-powiedziałam i zostawiłam Brooke.
♥ ♥ ♥
Przepraszam,że tak długo nie ukazywał się kolejny rozdział,ale nie miałam czasu go napisać i nie wiedziałam czy jest jakikolwiek sens,żeby dalej to ciągnąć.Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga.Jeżeli jest jakakolwiek osoba czytająca ten szmelc to zapraszam do wyrażenia swojej opinii w komentarzu.
Wreszcie, no wreszcie. Teraz chcesz usunąć bloga ? Mam drugi powód, aby zabić Cię maczetą... Poleciłam nawet twojego bloga, abyś go nie usuwała a ty mi się tak odwdzięczasz ? Jeśli chcesz żyć i nie chcesz mieć ode mnie foch forever masz go nie usuwać i pisać częściej.
OdpowiedzUsuńDobra,dobra.Postaram się
UsuńDokładnie, pisz częściej. Kocham Cię jeszcze bardziej za to, że wkleiłaś tutaj piosenki Nirvany, Green Day'a, BMTH i LP. =) Jak przestaniesz pisać, to Adasiek Cię zabije maczetą, a ja wykąpię się w Twych wnętrznościach. \m/ Dzięki,że zrobiłaś z mojej postaci taką ciotę, jaką jestem w rzeczywistości. Dziękuję. ;-*
OdpowiedzUsuńNie zrobiłam z Ciebie cioty cioto :D
UsuńCudowny rozdział! Wielki comeback!
OdpowiedzUsuńDziękuję za to...
Aaa.. i to nie jest szmelc, bo gdyby był nikt by go nie czytał!
A ja? Ja go uwielbiam!
To raczej ja dziękuję,że to czytasz i,że Ci się podoba :)
Usuń