niedziela, 19 lutego 2012

14.Cela masz nadal dobrego.

W tej szkole nawet szatnie były zatłoczone.Szłam na wf.Chciałam kupić sobie w sklepiku coś do picia.Kolejka nie było duża,dlatego od razu weszłam do środka.Stanęłam za chłopakiem o brązowych włosach.Nagle podszedł do niego drugi chłopak.Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.Po 2 latach znowu ich zobaczyłam.Wiem,że od tamtego czasu bardzo się zmieniłam,ale mimo to,bałam się,że mnie poznają.Bałam się ,że to znowu się zacznie,a ja nie będę w stanie od nich odejść.Bałam się,że znowu zacznę zaniedbywać przyjaciół.Bałam się,że to wszystko się powtórzy.Na szczęście wyszli już ze sklepiku.Dopchałam się do lady i kupiłam 7up'a.Kiedy wyszłam ze sklepiku znowu ich zobaczyłam.Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy.Stchórzyłam i dość szybko poszłam na blok sportowy.Weszłam do szatni.Od razu przywitał mnie okrzyk Penelope:
-Chyba się puka jak się wchodzi do szatni ! My się tu przebieramy!A,Amy,to tylko ty.
Nie lubiłam tej dziewczyny do samego początku.Była uważana za najfajniejsza i najładniejsza dziewczynę w klasie,a może i nawet w szkole.Ona sama też tak o sobie myślała.W klasie miała tylko jedną przyjaciółkę.To była chyba jej jedyna przyjaciółka.Dlaczego się przyjaźnią?Nikt tego nie wie.Jackie jest zupełnie inna niż Penelope.Mimo to zawsze razem chodziły w szkole,po szkole,na imprezach.Jackie była główną obserwatorką wszystkich wyczynów Penelope.Nie oszukujmy się : ona była naprawdę wredna,jeżeli jej podpadniesz to ona zniszczy cię.Miałam wrażenie,że ja jestem kolejna na jej liście osób do zniszczenia.Kto wie,może nawet stałam się jej priorytetem ? Przebrałam się w strój od wf i razem z reszta dziewczyn wyszłyśmy na halę.Była dość duża,musiała być niedawno wyremontowana bo na ścianach były kolory,wyglądające na nowe,podłoga także nie była jeszcze zniszczona.Po chwili dołączyła do nas Alex,która przyniosła piłkę do kosza.Hmn...Koszykówka...Nie grałam w nią od dwóch lat.W szkole nie zdarzało nam się w nią grać.Może dlatego,że nasza wf-istka była zakochana w siatkówce.Alex podała mi piłkę.Podczas,gdy inne dziewczyny się kłóciły,kto ma wybierać drużyny ja podeszłam pod kosz i rzuciłam piłkę.Trafiłam.
-Cela masz nadal dobrego-usłyszałam głos jakiegoś chłopaka.Dobrze wiedziałam czyj jest to głos,nie miałam odwagi na niego spojrzeć.
-Co ty tu robisz?Nie widziałem cię na początku września.
-Może dlatego,że nie było mnie tu na początku września -odważyłam się spojrzeć na Jack'a.Koło niego stał Michael.-Chodzę do tego liceum od poniedziałku.
- O której dziś kończysz lekcje ?-zapytał wreszcie Michael
-To jest moja ostatnia godzina-powiedziałam.Usłyszałam wołanie dziewczyn.Miałyśmy zacząć grać w kosza,a ja miałam piłkę -Sory,ale muszę już iść.
-To zaczekaj na nas przed szkoła po wf ,ok ?-zapytał Michael.
-Jasne-powiedziałam i poszłam do dziewczyn.
Po skończonym wf poszłam do szatni.Przebrałam się szybko i wyszłam z niej.Na szczęście nasza szatnia dziwnym trafem była otwarta więc wzięłam z niej moja skórę i wyszłam przed szkołę.Jack i Michael już na mnie czekali.
-Lepiej załóż kurtkę,w końcu jest już 31 października-powiedział Jack.Założyłam kurtkę.
-No właśnie,jest 31 października.Jutro jest 1 listopada-powiedział Michael kopiąc jakiś kamień.
-I co w związku z tym ?-zapytałam rozplątując moje włosy z kitki.
-Pomyśleliśmy,że możemy dzisiaj pójść na grób Joe'go -powiedział Jack patrząc na mnie.Szukałam szczotki w mojej torbie.
-Wiesz przecież,jak jego matka reaguje na nas gdy nas widzi gdziekolwiek,a co dopiero mówić o spotkaniu z nią na cmentarzu-dodał Michael.Znalazłam szczotkę i zaczęłam czesać włosy.Mieli rację.Matka Joe'go nie lubiła nas od samego początku,a po śmierci Joe'go znienawidziła nas.Jutro na pewno będzie na cmentarzu,dlatego lepiej było pójść tam dzisiaj.
-Dobra,to o której ?-spytałam chowając szczotkę.
-Jeżeli masz czas to możemy iść nawet teraz-spytał Jack.W jego oczach było coś takiego,tak jakby odrobina nadziei.Spojrzałam na zegarek w telefonie.W sumie nie miałam nic do roboty.
-Dobra.
-No to chodźmy-powiedział Michael i poszliśmy na cmentarz.

środa, 15 lutego 2012

13.Oni tego nie wiedzą...i raczej się nie dowiedzą.

Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę.Wyjęłam z niej prawie pusty słoik nutelli i moim zwyczajem usiadłam na kuchennym blacie.
-To co chcesz mi powiedzieć?-zapytałam wyjadając resztki nutelli.
-Dzisiaj spotkałam w sklepie moich rodziców...-zaczęła Brooke siadając naprzeciwko mnie na stołku-...i powiedzieli,że nie chcą,żebym dłużej mieszkała z tobą.
-Dlaczego?-spytałam patrząc na dno pustego już słoika.
Ostatnio w liceum nr 3 znaleziono narkotyki.Prawdopodobnie ktoś,kto nie uczy się tam podrzucił je.Moi rodzice uważają jednak,że był to któryś z uczniów i,że ty pewnie wpadniesz w takie towarzystwo i wciągniesz w to mnie -Brooke nie miała odwagi spojrzeć mi w twarz.Zeskoczyłam z blatu i wyszłam z domu.Znowu ktoś ocenił mnie zbyt pochopnie.Wnioskują tak z sytuacji ,o których nie wiedzą prawdy.Nawet Brooke jej nie wie.Oni tego nie wiedzą ... i raczej się nie dowiedzą.Doszłam już do przystanku,na którym siedział Mike.Usiadłam koło niego.Po chwili ciszy odezwał się :
-Chcę ci coś powiedzieć.Chciałem to zrobić pod twoim domem,ale przerwała mi twoja przyjaciółka-autobus,na który czekał Mike przyjechał na przystanek.Mike stanął w drzwiach.-Nie uwierzysz mi,ale chcę żebyś wiedziała,że jestem twoim bratem-drzwi autobusu zamknęły się.Autobus odjechał i na przystanku  zostałam tylko ja.Nie mogłam uwierzyć w to,co usłyszałam.Mike jest moim bratem !?To w sumie wyjaśniłoby te wszystkie nasze podobieństwa.Nie wiedziałam,co mam ze sobą zrobić,więc przeliczyłam pieniądze,które znalazłam w kieszeni spodni i poszłam kupić słoik nutelli.

12.Cola na bluzie

''Ten gość strasznie przynudza,co nie ?: )''-przeczytałam karteczkę,która dostałam od Meggie.''Tak,ale i tak jest lepszy od mojej poprzedniej pani od biologii''-odpisałam.Za parę minut zadzwonił dzwonek.Poszłam do szafki po książki do matmy.Wzięłam je i otworzyłam zeszyt.''Kurde,jednak nie odrobiłam pracy domowej''-pomyślałam i już miałam zamykać zeszyt,kiedy ktoś we mnie wpadł.Książki wypadł mi z rąk i poczułam,że coś mokrego wylądowało na mojej bluzie.To byłą cola.Usłyszałam śmiech i głos jakiegoś chłopaka.
-Bardzo cię przepraszam-powiedział chłopak.Podniosłam głowę.Przede mną stali Mike i Josh.Mike podniósł moje książki.
-Proszę Amy-powiedział i podał mi książki.
-Dzięki.Skąd wiesz,że mam na imię Amy?-spytałam z lekkim zakłopotaniem.
-Jesteś podpisana na książkach-odrzekł zbity z tropu Mike.Josh nadal się śmiał.
-A no tak.A ty jesteś Mike,ten student z Akademii Muzycznej ?-zapytałam choć znałam odpowiedź.
-Tak.Może dałabyś wyciągnąć się na jakiegoś szejka?-Mike uśmiechnął się.Uśmiech też mieliśmy taki sam.-Tak w ramach przeprosin za oblanie bluzy.
-Z miłą chęcią.Będę o 16 pod wejściem do parku-powiedziałam,po czym poszłam na matematykę.
                                                                     ♥    ♥    ♥
''Hmn...Spóźniona o całe 10 minut''-pomyślałam,kiedy przyszłam pod wejście do parku.
-Siema,sory za spóźnienie-powiedziałam do Mike'a
-Siema,nic się nie stało.Tak naprawdę to ja też przed chwilą przyszedłem-odpowiedział Mike.To była nasza kolejna wspólna cecha - byliśmy spóźnialscy.Poszliśmy do baru z sokami.Zamówiłam  szejka truskawkowego,a Mike-ananasowego.Rozmawialiśmy głównie o muzyce.Potem Mike odprowadził mnie pod dom.
-Ładny dom-powiedział Mike.
-Zwyczajny-popatrzyłam na mój dom.
-Wygląda na duży.Mieszkasz sama czy z rodzicami?-zapytał Mike.
-Ani jedno ,ani drugie-zaśmiałam się-Mieszkam z przyjaciółką.
-Aha.Amy chcę ci coś powiedzieć.Wiem ,że może wydać ci się to dziwne i,że możesz  mi nie uwierzyć,ale je...-Mike nie dokończył,ponieważ przerwała  mu Brooke,która z hukiem otworzyła drzwi.
-Dobrze ,że już jesteś Amy.Muszę ci coś powiedzieć -Brooke patrzyła na mnie i udawała,że nie widzi Mike'a.
-To właśnie moja przyjaciółka-znowu zaśmiałam się.-No to idę już.Do zobaczenia-powiedziałam i skierowałam się w kierunku drzwi.Odwróciłam się i spojrzałam na Mike'a.
-Do zobaczenia-powiedział,uśmiechnął się do mnie,założył kaptur na głowę i poszedł.

wtorek, 14 lutego 2012

11.Spotkanie ze studentami.

Pierwsza lekcja dobiegła końca.Wyszłam z klasy ostatnia.Przed nią czekała na mnie dziewczyna  o blond włosach.Jej włosy były tak jasne,że wyglądały na białe.Zaczepiła mnie:
-Cześć,jestem Meggie.A ty jesteś Amy,tak?Ładne imię.
-Cześć Meggie.Tak jestem Amy.Dziękuję,ale nie uważam,żeby moje imię było ładne-odpowiedziałam i spróbowałam się uśmiechnąć.
-Jest bardzo ładne.Twoje włosy także.Pani Fox miała racje,nie da się ciebie nie zauważyć.Też chciałabym być zauważana.Nie wiem nawet czy skojarzyłaś fakt,że teraz chodzimy razem do klasy -Meggie najwyraźniej lubiła dużo mówić i śmiać się.
-Tak,zauważyłam - od razu polubiłam tą dziewczynę.Ona mnie chyba też.-Teraz mamy chemię?
-No właśnie to chciałam ci powiedzieć.Powinniśmy mieć chemię,ale mamy spotkanie ze studentami Akademii Muzycznej.Pani Fox je zorganizowała,ponieważ ona kocha muzykę -Meggie spojrzała na mnie.-Ona teraz nie da ci spokoju.
-Dlaczego ?
-Będzie cie namawiać do przystąpienia do naszej kapeli -Meggie mogłaby pewnie mówić jeszcze dłużej,ale przerwał jej dzwonek.-Dobra,no to chodźmy na naszą salę teatralną.
Sala teatralna byłą ogromna,Była tam wielka scena,na której stało kilka mikrofonów,świetne oświetlenie i miejsca dla chyba około 200-stu osób.Usiadłyśmy z Meggie w pierwszym rzędzie.Była tam tylko nasza klasa,dlatego nie zajęliśmy dużo miejsca.Pani Fox też przyszła.Na scenę weszło dwóch chłopaków.Wyglądali dość znajomo.Kiedy przyjrzałam się im bliżej zorientowałam się,że to są ci sami kolesie,których spotkałam w piątek w parku.Jeden z nich poprawił grzywkę i znowu zobaczyłam jego niebieskie oczy.Chłopak rozejrzał się po sali i jego wzrok zatrzymał się na mnie.Potem niepewnie podszedł do mikrofonu i powiedział :
-Cześć wam,nazywam się Mike Bennington,a to jest mój kumpel Josh Smith.Jesteśmy studentami drugiego roku na Akademii Muzycznej w naszym mieście.Wasza wychowawczyni zaprosiła nas tu,aby porozmawiać z wami o muzyce.
Nie mogłam w to uwierzyć-nie dość,że miałam z tym chłopakiem taki sam kolor oczu,spojrzenie,ale też nazwisko i zainteresowania !Wiedziałam,ze jest w tym coś podejrzanego.Miałam rację,ale w tamtym momencie chciałam tylko słuchać Mike'a i Josh'a.

poniedziałek, 13 lutego 2012

10.Nie da się was nie zauważyć

Wyłączyłam budzik.Czas szykować się do szkoły.Pierwszy dzień w nowym liceum.Byłam ciekawa,jak wygląda moja nowa klasa.Wiedziałam jedno : na pewno nie będzie lepsza od mojej poprzedniej klasy.''Poprzednia'',tak dziwnie to słowo brzmi.Ale nie można jej nazwać innym słowem,bo moja klasa rozpadła się tylko i wyłącznie przez nasza głupotę.Otworzyłam szafę.Wyjęłam z niej koszule w kratkę,koszulkę i rurki.Ubrałam się i poszłam do łazienki.Czesałam włosy.Spojrzałam na moje odbicie w lusterku.Moje oczy na pewno miały taki sam kolor jak tego chłopaka.Co tam kolor,nasze spojrzenie wyglądało identycznie,teraz byłam tego pewna.Nie wiedziałam czy powinnam powiedzieć o tym Brooke.Na razie postanowiłam się z tym wstrzymać.Wzięłam torbę z książkami i zeszłam na dół.Brooke już siedziała przy stole i jadła śniadanie.Ponieważ było jeszcze wcześnie wzięłam jogurt z lodówki usiadłam na blacie.Brooke spojrzała na mnie,a potem na zegarek.
-Pierwszy raz widzę jak śniadanie jesz w domu,a nie w autobusie-powiedziała patrząc na swój kubek z herbatą.
-Nawet jakbym jadła dziś śniadanie w autobusie to i tak nie zobaczyłabyś tego-powiedziała wybierając łyżeczką resztki jogurtu..
-No tak...-powiedziała smutnym głosem Brooke.Poszłam do przedpokoju i założyłam moje martensy.Lubiłam je,bo to była jedyna rzecz ,na którą miałam okazję zapracować sama.
-To,że idziemy na dwa różne przystanki w dwóch rożnych kierunkach nie znaczy,że nie możemy wyjść z domu razem-powiedziała Brooke zakładając swoje glany.
-W takim razie szybko-powiedziałam i chwilę później wyszłyśmy z domu.
                                                                      ♥   ♥  ♥
''Całe szczęście,że tu też mam szafkę na górze.''-pomyślałam i włożyłam do środka książki do tych przedmiotów,których dzisiaj nie będę mieć.Poszłam pod klasę.Rozejrzałam się po korytarzu.Wszyscy uczniowie wyglądali tak samo.Wszyscy mieli albo blond albo czarne albo brązowe włosy.Może dlatego tak dziwnie patrzyli się na mnie i moje różowe włosy.Wiedziałam,że z nimi już zawsze będę się wyróżniała,ale nie przeszkadzało mi to.Nagle zobaczyłam dziewczynę,która miała niebieskie włosy.Od razu poznałam,ze jest to Alex.Podeszła do mnie i powiedziała :
-Cześć Amy,nie uważasz,że to liceum jest takie...zwykłe?
-Nasze tez w sumie było zwykłe.To nasza klasa je urozmaicała.-powiedziałam.Zadzwonił dzwonek.Razem z Alex usiadłyśmy w ostatnich ławkach.Ławki w tym liceum były pojedyncze.Za nami weszła nasza nowa klasa.Kiedy usiadła na swoich miejscach przez cały czas na nas patrzyła.Nagle do klasy weszła nasza pani od polskiego i zarazem wychowawczyni.
-Dzień dobry klaso,przepraszam za spóźnienie-powiedziała i usiadła za biurkiem.-Widzę,że nasze nowe koleżanki z klasy też już się pojawiły.Mówiąc szczerze,nie da się was nie zauważyć-dodała i  uśmiechnęła się do mnie i Alex serdecznie.Alex odwzajemniła jej uśmiech.Lubię patrzeć jak się uśmiecha,robi to tak rzadko.
-Dobrze ,to może sprawdźmy listę obecności -powiedziała nauczycielka-Amy Bennington ? -wyczytała moje imię i nazwisko.
-Jestem-powiedziałam i wtedy całą klasa spojrzała na mnie.
-Ładny głos,Amy-powiedziała nauczycielka.-Pewnie ładnie śpiewasz.
-Dziękuję,ale ja nie śpiewam.
-Może powinnaś?Muzyka to bardzo dobre zajęcie.
-Wiem proszę pani,gram na gitarze.
-Naprawdę?W takim razie może chcesz zapisać się do naszej kapeli?
-Chyba raczej nie.Gram na gitarze tylko w wolnym czasie,nie wiem czy robię to dobrze.
-Wkładasz w to serce,Amy?
-Tak.
-W takim razie musisz to robić dobrze-powiedziała nauczycielka i i zaczęła dalej sprawdzać listę.

niedziela, 12 lutego 2012

09.Jego spojrzenie wydawało mi się znajome...

Włączyłam moja ulubioną piosenkę na ipodzie i założyłam słuchawki.Poszłam do parku.Była tam moja ulubiona ławka.Lubię na niej siedzieć od 5 lat.Coś mi mówi,ze jeszcze nie raz będę na niej siedzieć.W parku było dość pusto.Oprócz mnie było tam jeszcze dwóch kolesi grających w kosza.Patrzyłam jak grają.Bardzo lubię oglądać koszykówkę.Dlaczego?Sama nie wiem.Siedziałam tak na tej ławce dość długo.Nagle z moich słuchawek przestała lecieć muzyka.''No ładnie,rozładowałam ipoda''pomyślałam włożyłam go do kieszeni,a słuchawki zawiesiłam na szyi.Uznałam ,że pora zbierać się do domu.Wstałam z ławki i zobaczyłam,że koło mojej nogi leży piłka do kosza.Podniosłam ją i miałam odrzucić,ale jeden z chłopaków podszedł do mnie.Spojrzeliśmy sobie w oczy.Jego spojrzenie wydawało mi się znajome.Podałam mu piłkę,ale nie wziął jej ode mnie.Patrzył na mnie,teraz inaczej niż na początku.Jego spojrzenie miało w sobie coś  dziwnie znajomego,nawet teraz kiedy patrzył na mnie z małym niedowierzaniem.
-Masz piłkę-powiedziałam po chwili.
-Co?A...no tak...-chłopak machinalnie wziął ode mnie piłkę i nadal na mnie patrzył.-Dzięki-dodał po chwili.Poczułam,że może jeszcze długo się tak na mnie patrzeć ,dlatego poszłam do domu.Zatrzymałam się dopiero pod drzwiami.Wyjęłam z kieszeni klucze i otworzyłam drzwi,i weszłam do przedpokoju.Usiadłam na podłodze i zaczęłam zdejmować buty.
-Amy,to ty ? -usłyszałam głos Brooke dochodzący z kuchni.
-Nie,włamywacze i tak się składa,że mają swoje własne klucze do domu -zażartowałam.
-Bardzo śmieszne.Zamówiłam pizze.Odgrzej sobie w mikrofalówce,ja idę do siebie-powiedziałaś po czym poszłaś na górę.Odgrzałam pizze w mikrofalówce i także poszłam na górę.Postawiłam pizze na moim biurku i spojrzałam w lusterko.Poprawiłam grzywkę i wtedy właśnie zauważyłam,że moje oczy wyglądają zupełnie jak tego chłopaka z parku.Moje spojrzenie było takie same.Nie wierzyłam ,że jest to zwykły zbieg okoliczności.No i miałam rację.

sobota, 11 lutego 2012

08.Ostatnia lekcja klasy 1''c''

Dzwonek.Weszliśmy do klasy.To miała być nasza ostatnia wspólna lekcja i zarazem ostatnia biologia z tą nauczycielką.Pani od biologii.Już tam na nas czekała.Wywołała mnie do odpowiedzi.Stałam pod tablicą.Pani denerwowała się,że nic nie umiem,ale była do tego już przyzwyczajona,dlatego kazała mi pokazać mój zeszyt.Przekartkowała go i zapytała :
-I to ma być twoim zdaniem zeszyt do biologii?
-Tak-odpowiedziałam obojętnie.
-Ale przecież notatki są niedokończone,pourywane...Ty jeszcze masz czelność dawać ten zeszyt.
-Wszyscy maja takie notatki w zeszytach.Po prostu za szybko pani dyktuje-powiedział nieśmiało David.
-Dyktuje?Pani przecież mówi zdanie tylko raz.I My niby mamy to zapisać?-powiedziałam i  spojrzałam z ironicznym uśmiechem na nauczycielkę.
-Sugerujesz ,że nie podobają ci się moje metody nauczania?-zapytała rozzłoszczona nauczycielka.
-Tak.
-W takim razie możesz śmiało wyjść z klasy-powiedziała wskazując na drzwi,jakbym nie wiedziała gdzie są.Podeszłam do mojej ławki i zaczęłam się pakować.
-Jeżeli reszta klasy też ma coś do mojego prowadzenia lekcji może śmiało pójść za Bennington- powiedziała i patrzyła na resztę klasy i oczekiwała czy ktoś pójdzie za mną.Naciskałam na klamkę kiedy usłyszałam dźwięk odsuwanych krzeseł.Cała klasa pakowała wszystkie swoje rzeczy.Za chwilę wszyscy stali za mną.Nacisnęłam klamkę i wyszliśmy z salin zostawiając zszokowaną panią od biologii w środku.Wszyscy wyszli przed szkołę,tylko ja zostałam na korytarzu.Poszłam do mojej szafki.Musiałam ją opróżnić przed odejściem ze szkoły.Inni już to zrobili,ale ja zostawiłam to na mój ostatni dzień w tym liceum.Otworzyłam szafkę.Były tam porozrzucane książki.Każda była podpisana tak samo : Amy Bennington .Mimo to widziałam w tych podpisach coś co przypominało mi ostatni dzień wakacji,kiedy je podpisywałam.Był to jeden z najbardziej udanych dni wakacji.Wtedy nie wiedziałam,że to wszystko tak się potoczy i będę musiała rozstać się z moja klasą.Nasza klasa nie zmieniła się od podstawówki.Mimo,że my dorośliśmy ona została taka sama.Przynajmniej z mojego punktu widzenia.Jak dla mnie byłam osobą która nic się nie zmieniła.Może dlatego,że już w podstawówce byłam bardziej dojrzała niż reszta klasy ? To przecież nie moja wina,tylko moich rodziców.Po chwili moich rozmyślań opróżniłam szafkę.Była teraz całkowicie pusta.Podobnie jak ja.Wyszłam ze szkoły.Na moją twarz padły promienie słoneczne.Była to bardzo ciepła połowa października.Postanowiłam wrócić do domu na piechotę.Kiedy weszłam do domu na stole leżały moje nowe książki.Najwyraźniej Brooke wzięła je ze skrzynki na listy.Sama nie wiedziałam co ze sobą począć.Poszłam do pokoju,odłożyłam torbę,wzięłam moje nowe słuchawki ze skullcandy i ipoda i wyszłam z domu.

piątek, 10 lutego 2012

07.Koniec klasy ''c''?

Wszyscy siedzieliśmy w klasie  i rozmawialiśmy.Nasze klasowe wygłupy jak zawsze.Nagle do sali wszedł dyrektor Biersack ,a wraz z nim nasza wychowawczyni.Spojrzała po nas i dość przygnębionym głosem powiedziała :
-Dzisiaj nie będzie lekcji wychowawczej.Pan dyrektor chce wam coś przekazać.
Wszyscy spoważnieliśmy.Wiedzieliśmy,że zaraz stanie się coś złego.No i niestety mieliśmy racje.
-Zapewne pamiętacie jak w zeszłym tygodniu, w sobotę,byliście w moim gabinecie z pewnym problemem.Więc zwołałem naradę ze wszystkimi nauczycielami.Oczywiście nie uczestniczyła w niej wasza pani od biologii.No więc uzgodniliśmy kilka rzeczy,wykonałem jeden telefon i już mamy rozstrzygnięcie tego problemu-dyrektor rozejrzał się po klasie.-Postanowiłem,że najlepiej będzie jeżeli wasza klasa zostanie rozdzielona.
Spojrzeliśmy z niedowierzaniem na dyrektora.Nasza wychowawczyni schowała twarz w dłoniach.
-Wasza pani od biologii uczy tylko dwie klasy, w tym waszą.W naszej szkole jest sześć klas pierwszych,w tym cztery mają biologie z innymi nauczycielkami.Postanowiłem że dwanaście osób z waszej klasy będzie przeniesione do tamtych klas.Po trzy osoby w każdej klasie.Teraz przeczytam kto do jakiej klasy będzie chodził teraz-dyrektor wyjął listę i zaczął czytać.-Więc te osoby będą chodziły do klas ''b,d,e,f''. Do klasy ''a '' nie możecie być przydzieleni,bo uczy tam tam wasza dotychczasowa pani od biologii,a wasza klasa ''c'' już nie będzie istnieć.Rozumiecie?-zapytał dyrektor Biersack i spojrzał na nasza klasę po raz kolejny.Tym razem w jego spojrzeniu widać było,że czegoś od nas oczekuje.
-No nie do końca panie dyrektorze....-zaczęła Brooke.-Co będzie z tymi osobami,których pan nie wyczytał?
I chyba tego dyrektor Biersack od nas oczekiwał.
-Nie powinnaś się tym martwić,zostałaś przecież przydzielona do klasy ''b'',ale dobrze ,że spytałaś Brooke.-Powiedział dyrektor uśmiechając się do nas i pokazując swoje białe zęby.Jego uśmiech szybko znikł,bo zauważył,że nie jesteśmy w zbyt dobrym humorze.-Pozostałe dwanaście osób zostało przeniesione do liceum nr.3
Zadzwonił dzwonek.Dyrektor wyszedł z klasy.Szybko wzięłam swoją torbę i wybiegłam za dyrektorem.
-Panie dyrektorze!Niech pan zaczeka!-krzyczałam biegnąc przez jeszcze pusty hol.
-Tak Amy?
-Mam pytanie.Dlaczego pan akurat tak podzielił naszą klasę?
-Te osoby,które mieszkają najbliżej naszego liceum zostały w nim,a te,które mają troszkę dalej,przeniosłem do liceum nr.3.Długo myślałem nad tym,jak was podzielić więc proszę cię Amy,zostaw tę sprawę w spokoju.-powiedział dyrektor i zaczął iść dalej.Podbiegłam do niego.
-Dobrze panie dyrektorze,zostawię tę sprawę jeśli odpowie mi pan na jeszcze jedno pytanie.
-No dobrze,o co chodzi?-dyrektor stanął i spojrzał na zegarek.
-Dlaczego ja mam się przenieść do liceum nr 3,a Brooke została w naszym liceum ?Przecież mieszkamy razem,i pan dobrze o tym wie.
-Tak wiem.Zrozum Amy ty jesteś o wiele silniejsza psychicznie niż Brooke,przez to,co przeszłaś.Wiem,że ty lepiej poradzisz sobie w nowym liceum niż ona.-Dyrektor zostawił mnie na korytarzu.Z klas zaczęli wychodzić inni uczniowie ,a ja zastanawiałam się jeszcze nad słowami dyrektora.

czwartek, 9 lutego 2012

06.Próba rozwiązania problemu.

Piątek.Wyszłam ze szkoły.Od całej akcji z nauczycielką od biologii minęły dwa tygodnie.Sytuacja wcale się nie zmieniła.Było tak samo źle jak na samym początku.Poszłam na przystanek.Brooke już tam na mnie czekała.Usiadłam na ławce koło niej.Siedziałyśmy na przystanku same.Nagle dołączył do nas Bob.
-Cześć dziewczyny.Wiecie,jest taka sprawa.
-Mamy się bać ? -zażartowała Brooke.
-Y...No...Ten...raczej nie.
- Więc o co chodzi ? - zapytałam i włożyłam ręce do kieszeni mojej ulubionej bluzy.
-Możecie jutro przyjść do szkoły o dziewiątej?-zapytał z nadzieją Bob.
-Niby po co ? -spytałam obojętnie.
-Będziemy rozmawiać z dyrektorem...
-Co!? Ale o czym ?-spytała lekko zdenerwowana Brooke.
-W sprawie baby od biologii.
Razem z Brooke spojrzałyśmy na niego zdziwione.
-Myślisz ,że to może coś dać?-zapytałam po chwili.
-Sam nie wiem.Ale moja mama powiedziała,że powinienem coś zrobić z moimi słabymi ocenami z biologii.No i właśnie to jest to ''coś''.
Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę,jak bardzo Bob jest podobny do jego mamy.Jego mama  była w podstawówce w trójce klasowej i zarazem główną organizatorką naszych wszystkich wyjść.W gimnazjum zajmowaliśmy się tym sami.Teraz w liceum nie mieliśmy jeszcze okazji do organizacji takiego wyjścia.Nic dziwnego,rok szkolny dopiero się zaczął.Mimo to ,my już mieliśmy problem.I to dość poważny.I tylko jedna osoba-którą był Bob chciał jakoś to skończyć.Umie wziąć sprawy w swoje ręce,dokładnie jak jego mama.
-Przyjdziemy-powiedziała Brooke i uśmiechnęła się do Boba.Autobus właśnie przyjechał.Wyjęłam telefon z kieszeni żeby zobaczyć która godzina."Wreszcie przyjechał o czasie''pomyślałam i wsiadłam do autobusu.
                                                                ♥    ♥   ♥
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu.Dostałam sms'a od Brooke :''Księżniczko,nie chciałam cię budzić,ale spójrz może lepiej na zegarek i przyłaź tu do nas.''Spojrzałam na zegarek.Była 8:40.I wtedy właśnie przypomniałam sobie,że za 20 minut mam być przed gabinetem dyrektora.Szybko się ogarnęłam i pobiegłam na przystanek.Na szczęście jeszcze złapałam autobus,który jak był spóźniony.Kiedy dotarłam pod szkołę była już 8:58.W szkole było tak pusto jak nigdy.Może to dlatego,że była sobota.Pod gabinetem dyrektora czekała już cała klasa.
-Hmn.....Niezłe tempo.-Powiedziała Brooke po czym wszyscy weszliśmy do gabinetu dyrektora.
-O widzę,że to naprawdę musi być coś poważnego jeżeli przyszliście tu cała klasą.-zaśmiał się dyrektor.Dyrektor Biersack był dyrektorem w podstawówce ,do której chodziliśmy.Ponadto dyrektor Biersack mieszkał naprzeciwko domu,w którym mieszkałam razem z moimi rodzicami.Znaliśmy się od dawna i on jako jedyny wiedział w jakiej jestem sytuacji.
-Tak panie dyrektorze.Bo chodzi o naszą nauczycielkę biologii.-zaczął dość niepewnie Bob.
-W takim razie zamieniam się w słuch-dyrektor uśmiechnął się do Boba.Moja klasa zaczęła opowieść.Każdy dodawał od siebie jakiś fakt,ale na szczęście dyrektor zdołał to jakoś ogarnąć.Wyszliśmy z gabinetu dyrektora po godzinie i z obietnicą,że na pewno zrobi coś w tej sprawie.Jednak nie wiedzieliśmy,że to ''coś'' nie spodoba się całej naszej klasie.