W tej szkole nawet szatnie były zatłoczone.Szłam na wf.Chciałam kupić sobie w sklepiku coś do picia.Kolejka nie było duża,dlatego od razu weszłam do środka.Stanęłam za chłopakiem o brązowych włosach.Nagle podszedł do niego drugi chłopak.Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.Po 2 latach znowu ich zobaczyłam.Wiem,że od tamtego czasu bardzo się zmieniłam,ale mimo to,bałam się,że mnie poznają.Bałam się ,że to znowu się zacznie,a ja nie będę w stanie od nich odejść.Bałam się,że znowu zacznę zaniedbywać przyjaciół.Bałam się,że to wszystko się powtórzy.Na szczęście wyszli już ze sklepiku.Dopchałam się do lady i kupiłam 7up'a.Kiedy wyszłam ze sklepiku znowu ich zobaczyłam.Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy.Stchórzyłam i dość szybko poszłam na blok sportowy.Weszłam do szatni.Od razu przywitał mnie okrzyk Penelope:
-Chyba się puka jak się wchodzi do szatni ! My się tu przebieramy!A,Amy,to tylko ty.
Nie lubiłam tej dziewczyny do samego początku.Była uważana za najfajniejsza i najładniejsza dziewczynę w klasie,a może i nawet w szkole.Ona sama też tak o sobie myślała.W klasie miała tylko jedną przyjaciółkę.To była chyba jej jedyna przyjaciółka.Dlaczego się przyjaźnią?Nikt tego nie wie.Jackie jest zupełnie inna niż Penelope.Mimo to zawsze razem chodziły w szkole,po szkole,na imprezach.Jackie była główną obserwatorką wszystkich wyczynów Penelope.Nie oszukujmy się : ona była naprawdę wredna,jeżeli jej podpadniesz to ona zniszczy cię.Miałam wrażenie,że ja jestem kolejna na jej liście osób do zniszczenia.Kto wie,może nawet stałam się jej priorytetem ? Przebrałam się w strój od wf i razem z reszta dziewczyn wyszłyśmy na halę.Była dość duża,musiała być niedawno wyremontowana bo na ścianach były kolory,wyglądające na nowe,podłoga także nie była jeszcze zniszczona.Po chwili dołączyła do nas Alex,która przyniosła piłkę do kosza.Hmn...Koszykówka...Nie grałam w nią od dwóch lat.W szkole nie zdarzało nam się w nią grać.Może dlatego,że nasza wf-istka była zakochana w siatkówce.Alex podała mi piłkę.Podczas,gdy inne dziewczyny się kłóciły,kto ma wybierać drużyny ja podeszłam pod kosz i rzuciłam piłkę.Trafiłam.
-Cela masz nadal dobrego-usłyszałam głos jakiegoś chłopaka.Dobrze wiedziałam czyj jest to głos,nie miałam odwagi na niego spojrzeć.
-Co ty tu robisz?Nie widziałem cię na początku września.
-Może dlatego,że nie było mnie tu na początku września -odważyłam się spojrzeć na Jack'a.Koło niego stał Michael.-Chodzę do tego liceum od poniedziałku.
- O której dziś kończysz lekcje ?-zapytał wreszcie Michael
-To jest moja ostatnia godzina-powiedziałam.Usłyszałam wołanie dziewczyn.Miałyśmy zacząć grać w kosza,a ja miałam piłkę -Sory,ale muszę już iść.
-To zaczekaj na nas przed szkoła po wf ,ok ?-zapytał Michael.
-Jasne-powiedziałam i poszłam do dziewczyn.
Po skończonym wf poszłam do szatni.Przebrałam się szybko i wyszłam z niej.Na szczęście nasza szatnia dziwnym trafem była otwarta więc wzięłam z niej moja skórę i wyszłam przed szkołę.Jack i Michael już na mnie czekali.
-Lepiej załóż kurtkę,w końcu jest już 31 października-powiedział Jack.Założyłam kurtkę.
-No właśnie,jest 31 października.Jutro jest 1 listopada-powiedział Michael kopiąc jakiś kamień.
-I co w związku z tym ?-zapytałam rozplątując moje włosy z kitki.
-Pomyśleliśmy,że możemy dzisiaj pójść na grób Joe'go -powiedział Jack patrząc na mnie.Szukałam szczotki w mojej torbie.
-Wiesz przecież,jak jego matka reaguje na nas gdy nas widzi gdziekolwiek,a co dopiero mówić o spotkaniu z nią na cmentarzu-dodał Michael.Znalazłam szczotkę i zaczęłam czesać włosy.Mieli rację.Matka Joe'go nie lubiła nas od samego początku,a po śmierci Joe'go znienawidziła nas.Jutro na pewno będzie na cmentarzu,dlatego lepiej było pójść tam dzisiaj.
-Dobra,to o której ?-spytałam chowając szczotkę.
-Jeżeli masz czas to możemy iść nawet teraz-spytał Jack.W jego oczach było coś takiego,tak jakby odrobina nadziei.Spojrzałam na zegarek w telefonie.W sumie nie miałam nic do roboty.
-Dobra.
-No to chodźmy-powiedział Michael i poszliśmy na cmentarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz